Tak się dzisiaj kradnie samochody. Część I: metoda „na walizkę”

Żyjemy naprawdę w ciekawych czasach.

Czasach, w których ludzie (nie wszyscy) pożytkują niezliczone pokłady energii, aby przywłaszczyć sobie cudze mienie , chociaż równie dobrze mogliby tę energię spożytkować na dorobienie się w legalny sposób – ba, nierzadko byłoby to dużo bardziej opłacalne.  Złodzieje samochodów, bo o nich mowa, mają obecnie do dyspozycji cały arsenał nowoczesnych metod kradzieży. Jedne wykorzystują najnowszą technologię, inne natomiast tradycyjnie – naiwność i roztargnienie. 

zamaskowany przestepca kradnie auto

Samochody z wyższej półki na celowniku

W dzisiejszych czasach, łupem złodziei padają najczęściej auta z dostępem bezkluczykowym, tzw. „keyless”. Dlaczego? To bardzo proste – chcąc ukraść taki samochód, nie trzeba majstrować przy zamku, wybijać szyb czy bawić się wiązką przewodów celem odpalenia silnika. Wszystkie te „staromodne” zabiegi zajmują przynajmniej parę minut, a co najważniejsze – zwracają uwagę przechodniów. 

Wraz pojawieniem się na rynku aut bez mechanicznego kluczyka, złodzieje odetchnęli więc z ulgą, bowiem okradanie prawowitych obywateli bez zwracania na siebie uwagi stało się na wyciągnięcie ręki. 

Kradzież „na walizkę”

Zasada działania systemu bezkluczykowego „keyless” jest bardzo prosta. Auto można otworzyć i odpalić, nie wkładając kluczyka do zamka w drzwiach i stacyjki – wystarczy np. mieć go w kieszeni. Oczywiście, w normalnych warunkach, właściciel auta musi do niego podejść dość blisko, żeby system zadziałał. Jest to logiczne, bowiem gdy pozostawilibyśmy np. kluczyki na parapecie okna wychodzącego na podjazd, na którym zaparkowane jest auto, mógłby się do niego dostać każdy przechodzień. 

biznesmen z walizka

Co jednak stanie się, jeśli sygnał takiego kluczyka zostanie przez jakieś tajemnicze urządzenie wzmocniony i przeniesiony do odbiornika..?

No właśnie. Tak kradnie się auta metodą „na walizkę”. Tytułowe walizki to po prostu niewielkich rozmiarów nesesery, aktówki a nawet plecaki, w których łatwo można ukryć specjalne urządzenia elektroniczne. Złodziei musi być przynajmniej dwóch – jeden z nich stoi przy samochodzie (złodziej 1), drugi natomiast (złodziej 2) znajduje się w pobliżu kluczyków lub właściciela z kluczykiem. Obaj wyposażeni są we wspomniane wcześniej urządzenia, a kradzież „na walizkę” przebiega następująco:

  1. Złodziej 1, stojąc przy samochodzie, dotyka klamki lub pociąga ją, próbując otworzyć drzwi.
  2. Walizka złodzieja 1 wzmacnia i przekazuje sygnał „żądania” otwarcia drzwi do walizki złodzieja 2. 
  3. Złodziej 2, stojąc w pobliżu kluczyków, odbiera sygnał walizki złodzieja 1 i kieruje „żądanie” do kluczyka.
  4. Kluczyk odpowiada, a wzmocniony sygnał zwrotny wraca tą samą drogą.
  5. Drzwi zostają odblokowane zupełnie tak, jak gdyby stał przy nich prawowity właściciel pojazdu z oryginalnym pilotem w kieszeni.

Jak więc widzimy, cały proceder przebiega właściwie niezauważenie – kto z nas w codziennym biegu zwróci bowiem uwagę na eleganckiego faceta z aktówką lub studenta z plecakiem, którzy zapatrzeni w swoje telefony komórkowe stoją gdzież pośród aut na parkingu? Warto pamiętać, że niektóre zestawy do kradzieży „na walizkę” mają potężny zasięg, liczony nawet w setkach metrów – często więc do kradzieży dochodzi, gdy właściciel samochodu nie ma możliwości bycia w kontakcie wzrokowym z własnością, robiąc na przykład zakupy w markecie.

Da się przed tym w ogóle obronić..?

walka bokserska obrona atak

Nie, nie tak, jak na obrazku (chociaż tak też czasem można). Trzeba pamiętać, że żadna metoda nie jest ani w pełni technologiczna, ani behawioralna. Najskuteczniejsze złodziejskie sztuczki wykorzystują wiedzę z obu tych dziedzin, najczęściej jest to wykorzystanie zdobyczy techniki, wspomaganej przez roztargnienie i zapominalstwo właścicieli aut. System bezkluczykowy jest wygodny, jednak jest również swego rodzaju zagrożeniem. Korzystając z nowej technologii powinniśmy zawsze mieć na uwadze minusy i zagrożenia, które niesie za sobą. 

Dość jednak o filozofii, przejdźmy do konkretów. 

Etui, które blokuje fale kluczyka

„Tak właściwie, to ta metoda ochrony przed kradzieżą „na walizkę” znana jest ludzkości już od 1836 rok. Wówczas to angielski fizyk, Michael Faraday, skonstruował klatkę, nazywaną później od jego nazwiska. Jest to nic innego jak osłona przed polem elektrostatycznym – nie ważne, jak silnie naładowana jest przestrzeń, wewnątrz klatki nie ma pola elektrycznego.” – tłumaczą specjaliści z Zabezpiecz-Auto.pl

Tak właśnie działają popularne pokrowce na kluczyki – stanowią one barierę „nie do przejścia” pomiędzy wykorzystywaną przez złodziei „walizką”, a zawartością pokrowca. Z punktu widzenia fizyki, jest to rozwiązanie w stu procentach niezawodne, jednak w realnym życiu nie jest już tak kolorowo. 

Konieczność przechowywania i, każdorazowo, wyjmowania kluczyków z pokrowca, stanowi absolutne zaprzeczenie idei „keyless”, tudzież jest po prostu niewygodne. Szukamy więc dalej. 

Klips (nakładka) na baterię kluczyka

Na rynku znajdziemy również urządzenie, którego zasada działania nie jest już tak prosta, jak działanie klatki Faradaya. Ma ono postać specjalnego klipsa wyposażonego w mikroprocesor, nakładanego na bieguny znajdującej się w kluczyk baterii. 

Aktywacja kluczyka znajdującego się np. w kieszeni spodni polega na dwukrotnym „klepnięciu” dłonią w kieszeń – wówczas mikroprocesor włącza zasilanie kluczyka, ten komunikuje się z autem, a drzwi zostają otwarte. Ponowne wyłączanie zasilania po wyjściu z auta ma miejsce po pokonaniu kilkunastu kroków. 

Trzeba przyznać, że jest to wysoce zaawansowane technologicznie i nad wyraz ciekawe rozwiązanie. Jednak ono też nie jest wolne od wad. Po pierwsze – ręczna aktywacja, po drugie – co będzie, jeśli omyłkowo zostawimy kluczyk w samochodzie i oddalimy się? Tak, kluczyk zostanie automatycznie zablokowany po wykryciu trzyminutowego bezruchu. Ani kluczyka, ani samochodu.

Poza tym, tego typu urządzenie antykradzieżowe wydaje się dość drogie, jeśli mamy na uwadze fakt, że chroni tylko i wyłącznie przed jednym rodzajem kradzieży, tj. kradzieży „na walizkę.” 

Idąc dalej technologicznym tropem, trafiamy na bardzo ciekawe, ponoć uniwersalne urządzenie.

CanLock – blokada na „mózg” współczesnego auta

Aby mówić o tym urządzeniu, należy uzmysłowić sobie, czym jest magistrala CAN (Controller Area Network) i jaką rolę odgrywa we współczesnym samochodzie. Nie wchodząc zbytnio w aspekty techniczne, CAN umożliwia komunikację wielu systemów obecnych w aucie (wspomaganie kierownicy, ABS, itd.) z mikroprocesorami, zapewniając odpowiedni rozdział i przepływ informacji. 

I tu nasuwa się pytanie – skoro wszystkie sterowniki w samochodzie są podłączone de facto do jednej magistrali, która „dzieli i rządzi”,  to czy istnieje możliwość zablokowania jej w taki sposób, żeby nie reagowała na polecenia kierowcy?

Na tym właśnie polega zasada działania systemu antykradzieżowego CanLock. Dzięki temu rozwiązaniu, samochód pozostaje niewzruszony nie tylko na metodę kradzieży „na walizkę”, ale również na „Game Boya” czy „lawetę” (tym sztuczkom przyjrzymy się w kolejnych wpisach). 

„Cały czas tłukło…”

Abstrahując od “rocket science”, na koniec przestroga.

W materiale wideo co prawda chodzi o kartkę naklejoną na szybę, jednak równie popularnym rekwizytem jest hałasująca, plastikowa butelka, wetknięta w nadkole.

Share:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on pinterest
Pinterest
Share on linkedin
LinkedIn

Table of Contents

On Key

Powiązane wpisy