W poprzednim wpisie postarałem się kompleksowo omówić temat immobilizerów. Dzisiaj kontynuujemy wątek elektroniki w zabezpieczeniach antykradzieżowych, jednak tym razem zajmiemy się autoalarmami. Początkowo, ich konstrukcja była bardzo prosta, ale wraz z biegiem lat, gdy pojawiły się nowe zdobycze techniki, autoalarmy poważnie przyczyniły się do spadku liczby kradzieży samochodów. Dzisiaj to skomplikowane systemy z setkami sensorów, ale nawet taki poziom złożoności nie gwarantuje pełnej ochrony przed złodziejami.
Na początek trochę historii
Może ciężko w to uwierzyć, ale pierwszy system alarmowy został opatentowany w 1853 roku, czyli aż na trzydzieści dwa lata przed tym, gdy Carl Benz zbudował pierwszy na świecie samochód. Oczywiście, wówczas alarmu używało się tylko w domach mieszkalnych, ale wraz z rozwojem motoryzacji było jasne, że ten system zabezpieczeń trzeba również zaadaptować na potrzeby aut.
Wraz ze „złotymi latami” motoryzacji zaczęły pojawiać się autoalarmy. Początkowo były dostępne tylko i wyłącznie dla wybranych klientów z grubym portfelem, wszakże montowano je w luksusowych modelach. Jeśli natomiast ktoś chciał dodatkowo zamontować autoalarm w swoim pojeździe, również musiał liczyć się ze sporym wydatkiem. Dlatego właśnie „pikający” samochód był synonimem luksusu.
No właśnie, pikający. Ówczesne modele autoalarmów poza pikaniem nie robiły nic innego, zatem pełniły wyłącznie funkcję odstraszająco – informującą. Dało się je jednak szybko zneutralizować i dalszą część kradzieży przeprowadzić w błogiej ciszy. Właściciele samochodów zdawali sobie sprawę z ułomności systemów alarmowych, dlatego wraz z nimi stosowano najczęściej toporne blokady mechaniczne na kierownicę lub pedał gazu.
W latach 90. ubiegłego wieku pojawiły się pierwsze blokady antykradzieżowe, które wymagały autoryzacji w postaci numeru PIN. Montowano je zazwyczaj w autach francuskich, szczególnie w Citroenach. No ale rozwiązanie, delikatnie mówiąc, nie przyjęło się. System antykradzieżowy okazał się na tyle skuteczny, że auta nie mógł uruchomić nie tylko złodziej, ale również właściciel, który PIN-u zapomniał. No i nie oszukujmy się, każdorazowe „wklepywanie” numeru na klawiaturze było po prostu niewygodne.
Dzisiaj, alarmów opartych tylko i wyłącznie o sygnał dźwiękowy, zwykle się nie montuje. Decydują się na to przede wszystkim właściciele starszych aut oraz miłośnicy pojazdów zabytkowych, ale nie oszukujmy się – syrena alarmowa nie tylko nie odstraszy złodzieja, ale też zirytuje przechodniów. Tyle z ochrony antykradzieżowej.
Dzisiejsze autoalarmy mają często funkcję immobilizera, który w razie potrzeby odcina zasilanie kluczowych komponentów, np. pompy paliwa, dzięki czemu złodziej nie jest w stanie odjechać samochodem. No ale dla sprytnego złodzieja nie stanowi to raczej większego problemu – w klika lub maksymalnie kilkanaście sekund znajdzie on skrzynkę zasilającą mechanizm, zrobi odpowiednie obejście na przewodach i bez trudu odjedzie nieswoim autem w siną dal.
Kupujemy autoalarm do samochodu – co mamy do wyboru?
Systemy alarmowe w samochodach dzielą się na kilka tak zwanych klas, a o przynależności do nich decyduje Przemysłowy Instytut Motoryzacji (PIMOT). Zawsze warto jednak zwracać uwagę, czy dany autoalarm ma homologację oraz znak bezpieczeństwa B – w dobie tak szeroko rozwiniętego handlu, na krajowy rynek mogą bowiem trafiać produkty z dalekiej Azji, a tam, delikatnie mówiąc, bezpieczeństwem przejmuje się raczej niewielu producentów elektroniki.
Pierwszą kategorią autoalarmów jest klasa popularna (POP) – najtańsze systemy o niskiej skuteczności, zapewniające podstawowe informacje na temat otwarcia drzwi lub klapy bagażnika. Tak, informacje, bowiem autoalarmy klasy popularnej mają tylko i wyłącznie sygnał dźwiękowy. Steruje się nimi najczęściej przy pomocy pilota lub specjalnego kluczyka kodowego. Ciekawostką jest fakt, że autoalarmy POP przestają działać, gdy odetniemy źródło zasilania, czyli akumulator. Odpowiedniego zabezpieczenia samochodu przed kradzieżą trzeba chyba szukać w wyższych klasach…
Na drugim miejscu od końca mamy autoalarmy klasy standard (STD), które od poprzedników różnią się tym, że posiadają własne zasilanie. Dodatkowym atutem tej klasy jest fakt, że do kodowania alarmu używa się kluczy ze zmiennym sygnałem, przez co złodziej nie będzie miał już tak lekko. W razie próby kradzieży włączy się nie tylko syrena, ale i sygnały świetlne. Autoalarmy klasy standard mogą blokować zapłon lub posiadać blokadę obwodu silnika, często są także wyposażone w czujniki ochrony wnętrza lub karoserii.
W takowe, nawet w liczbie przynajmniej dwóch, są wyposażone alarmy klasy profesjonalnej (PRF). Oferują także blokadę obwodu silnika, kodowany wyłącznik serwisowy oraz czujnik otwarcia maski silnika. Są obsługiwane za pomocą kluczy i pilotów sterujących, które wykorzystują specjalny, trudny do złamania kod.
Najwyższą klasą autoalarmów jest klasa extra (EXTRA) – te systemy to już prawdziwe Mercedesy wśród zabezpieczeń antykradzieżowych. Oferują one oczywiście wszystkie funkcjonalności klasy profesjonalnej, ale dodatkowo wyposażone są w czujnik położenia pojazdu, który uruchamia głośny alarm np. w momencie ładowania auta na lawetę. Poza tym, alarmy klasy extra współpracują z GSM/GPS, dzięki czemu można śledzić położenie samochodu. O przyznaniu danemu systemowi zabezpieczenia pojazdu przed kradzieżą klasy extra decydują wymagające, przynamniej roczne testy w praktyce.
Rodzaje czujników montowanych w autoalarmach
Jak można się domyślić, obecnie produkowane autoalarmy opierają swoje działanie na odpowiednich czujnikach. Warto tu zaznaczyć, że to tak naprawdę one, a nie jakiś „magiczny” komputer, decydują o skuteczności zabezpieczeń antykradzieżowych. Przy projektowaniu tego typu sensorów zwraca się szczególną uwagę na poprawność odczytywania danych zewnętrznych. Gdy czujnik będzie wadliwy, to z godnie z zasadą „garbage In garbage out”, wyniki przetwarzania błędnych danych zawsze będą błędne i alarm nie zadziała prawidłowo.
Jednym z podstawowych czujników montowanych w systemach alarmowych jest czujnik ruchu, działający na podstawie fal. Można tu wyróżnić czujniki pasywne, które nie emitują żadnych fal, a potrafią jedynie analizować te wysyłane przez otoczenie w paśmie podczerwieni. Podczerwień to tak naprawdę nic innego niż ciepło, jakie emituje ludzkie ciało.
Wśród czujników ruchu stosowanych w motoryzacji możemy wyróżnić jeszcze sensory aktywne, które również operują na falach elektromagnetycznych w zakresie mikrofal lub światła widzialnego lub falach mechanicznych w zakresie ultradźwięków. Takie czujniki ruchu działają niczym uszy nietoperza: wysyłają fale i potem analizują ich odbitą wersję, wykrywając ruch.
Kolejnym rodzajem czujników stosowanych w autoalarmach są czujniki spadku ciśnienia i napięcia. Te zmyślne urządzenia potrafią wykryć zmiany ciśnienia wewnątrz kabiny auta, co następuje np. poprzez otwarcie drzwi. Gdy robi to nieproszony gość, czujnik uruchamia alarm. Z otwarciem drzwi wiąże się również zapalenie świateł oświetlających kabinę, co powoduje spadek napięcia na obwodzie – sensory spadku napięcia potrafią to precyzyjnie wykryć.
Czujniki holowania (grawitacyjne) działają wówczas, gdy zmienia się położenie lub przyspieszenie samochodu, czyli np. podczas kradzieży „na lawetę” (pisałem o tym tutaj). Złodzieje często stosują tę metodę kradzieży, bo raczej nie wzbudza ona podejrzeń u przechodniów.
W autoalarmach wyższych klas stosowane są również czujniki uderzeniowe (udarowe), które reagują na wszelakie wstrząsy auta, które mogą mieć miejsce nie tylko przy kradzieży, ale również np. podczas różnej maści aktów wandalizmu. Te sensory stosowane dzisiaj są nie tylko czułe, ale również odrobinę „mądrzejsze”, aniżeli wcześniejsze wersje urządzeń – tamte reagowały bowiem nawet na lekki kamyczek lub gałązkę, która została upuszczona przez przelatujące ptactwo. A wyłączanie alarmu kilkukrotnie w ciągu dnia doprowadzało do szału właścicieli samochodów, parkujących „pod chmurką”.
O próbie włamania ostrzegają również czujniki dźwiękowe, zamontowane w kabinie samochodu. Są to specjalne mikrofony, które reagują na dźwięki ściśle określonego typu, np. wybijanej szyby.
Wszystkich powyższych sensorów nie ma sensu montować, bowiem sprawdza się tu zasada: co za dużo to niezdrowo. Redundancja może bowiem doprowadzić do błędnej analizy wykonywanej przez komputer pokładowy i koniec końców, mimo dużych pieniędzy wydanych na zabezpieczenie, alarm nie będzie działał prawidłowo.
Inne „bajery”
Poza dokładnymi czujnikami, współczesne alarmy samochodowe oferują również wiele dodatkowych funkcji, związanych z bezpieczeństwem.
Blokada uruchomienia silnika aktywuje się po uruchomieniu alarmu i jak sama nazwa wskazuje, uniemożliwia odjechanie samochodem. Nawet, gdy właściciel samochodu nie zareaguje na głośne „wycie” na czas, to złodziej i tak prawdopodobnie weźmie nogi za pas lub „w odwecie” za niemożność uruchomienia silnika, włączy gaśnicę we wnętrzu pojazdu.
Dodatkową funkcją alarmów jest samouzbrojenie systemu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której właściciel samochodu zdążył w drodze do auta odblokować alarm, ale nagle zaczepił go przechodzień, prosząc o papierosa lub pytając o godzinę, zabierając kilkanaście sekund. W tym czasie kolega przechodnia podbiega do samochodu, bez problemu wsiada, kradnie np. laptopa czy telefon i obaj uciekają. Samouzbrajanie alarmu samochodowego działa właśnie po to, by zapobiegać tego typu sytuacjom – gdy po odblokowaniu systemu pilotem przez określony czas drzwi auta nie zostaną otwarte, to następuje ponowne włączenie zabezpieczeń.
Ciekawą funkcją obecnych alarmów jest funkcja Panic, która po aktywowaniu powoduje kilkunastosekundowe sygnały dźwiękowe i świetlne. Można więc domyślić się, że jej zadaniem jest odstraszenie osób kręcących się wokół samochodu lub opierających się o karoserię, gdy system alarmowy jeszcze nie zareagował. Funkcja Panic może być również używana do wzbudzenia zainteresowania przechodniów, gdy przy samochodzie dzieje się coś złego – może to być np. zawał serca ale również próba uprowadzenia pojazdu razem z kierowcą.
Podobną funkcję pełni blokada antyporywaniowa, która po uruchomieniu blokuje silnik, uniemożliwiając ewentualnemu porywaczowi przemieszczanie się lub ucieczkę.
Istotnym ułatwieniem, zwłaszcza dla zapominalskich kierowców, zwłaszcza latem, jest funkcja domykająca szyby, drzwi oraz szyberdach, gdy tylko alarm zostaje uzbrojony.
Najdroższe modele alarmów samochodowych mają wbudowany moduł GPS, najczęściej sprzężony z dedykowaną aplikacją mobilną, który umożliwia bieżące śledzenie lokalizacji samochodu. Dzięki wykorzystaniu tej technologii rośnie szansa, że właściciel auta dotrze wraz z Policją do złodziejskiej „dziupli”, zanim jeszcze przestępcy przerobią samochód na klocki LEGO.
Ale przestępcy zwykle dobrze wiedzą, jakie zabezpieczenia posiada samochód, który chcą ukraść. Dzisiaj kradzieże aut to potężne, dobrze prosperujące biznesy, a wiadomo, w każdy biznes trzeba inwestować. No i złodzieje to robią, kupując najróżniejsze sprzęty, takie jak np. zagłuszarka sygnału GPS, pieszczotliwie nazywana „jeżem”.
Systemy alarmowe wykorzystują również komunikacją GSM. W momencie aktywacji alarmu odpowiedni moduł wysyła wiadomość tekstową o zdarzeniu: kiedy i gdzie miało miejsce, a nawet które drzwi otworzył złodziej. Oczywiście można też śledzić na bieżąco lokalizację pojazdu. Fajną opcją jest fakt, że poinformowany o kradzieży właściciel może wysłać specjalną wiadomość z żądaniem unieruchomienia auta – wówczas odpowiednie blokady zatrzymują pracę silnika i złodziej dalej nie pojedzie.
Systemy oparte na GSM sprzężone są również z mikrofonami, przez co ofiara kradzieży może nasłuchiwać, co dzieje się we wnętrzu auta. Złodziej zawsze przecież może rozmawiać przez telefon ze wspólnikiem i mimochodem ujawnić miejsce, do którego zmierza. Minusem tego typu urządzeń, tak jak w przypadku modułów GPS, jest podatność na zagłuszenie lub po prostu, brak odpowiedniego zasięgu.
Ciekawym i bardzo przydatnym rozwiązaniem jest funkcja zdalnego odpalania – przydaje się to szczególnie w zimie, gdy na zewnątrz panuje tęgi mróz. Kto z nas bowiem nie zna wspaniałego uczucia skrobania szyb o 6 rano? Funkcja zdalnego uruchamiania aktywuje w aucie systemy, które odpowiedzialne są za ogrzewanie i obieg powietrza. Oczywiście, mimo pracy silnika, samochód nie ruszy dopóty dopóki kierowca nie włoży kluczyka do stacyjki.
Wiemy już wszystko. Jaki alarm wybrać?
Najprostsze autoalarmy, składające się z centralki i kilku czujników, możemy kupić już za przysłowiową „stówkę”. Oczywiście, do tego należy doliczyć koszt montażu, jednak przy tak nieskomplikowanej budowie, z instalacją poradzi sobie przeciętny, domorosły majsterkowicz.
Inaczej będzie w przypadku bardziej skomplikowanych układów, gdzie poza centralką i podstawowymi czujnikami mamy jeszcze rozmaite moduły, o których wspominałem powyżej – cena takiego zestawu oscyluje już wokół kilku tysięcy złotych plus oczywiście cena montażu. A na tym nie warto oszczędzać, bowiem źle zamontowany alarm jest zwyczajnie nieskuteczny. Poza tym trzeba wiedzieć, że ubezpieczyciel od polisy AC może po prostu zadzwonić do odpowiedniego warsztatu i zweryfikować, czy autoalarm na pewno został zamontowany poprawnie. Czego to się nie robi, żeby za wszelką cenę uniknąć wypłaty odszkodowania..
Wybierając odpowiedni autoalarm warto oczywiście stawiać na zestawy z najwyższych klas, czyli profesjonalnej i extra. Należy zwrócić również szczególną uwagę na certyfikat bezpieczeństwa oraz homologację – takie alarmy są montowane z niezależnym źródłem zasilania, są rozproszone i „nieoczywiste” dla złodzieja.
Zawsze możemy oczywiście zostać przy alarmie fabrycznym, jednak to są rozwiązania powszechne – złodzieje dobrze wiedzą, z czym przyjdzie im się mierzyć podczas dokonywania kradzieży i często doskonale znają już schematy takich urządzeń.
Ciekawą alternatywą dla systemów alarmowych są zabezpieczenia antykradzieżowe, które blokują ruch na magistrali CAN i są często montowane dodatkowo w autach wyposażonych w system bezkluczykowy „keyless”. Przykładem takiego urządzenia jest m.in. CanLock, oferowany przez firmę Zabezpiecz-Auto.pl. Jest to system odporny na nowoczesne metody kradzieży, np. metodą „na walizkę” lub „na lawetę”. Złodziej, nawet jeśli skopiuje sygnał oryginalnego kluczyka, to nigdzie autem nie pojedzie, bo po prostu nie będzie fizycznej możliwości, aby to zrobić. A działa to tak: